wtorek, 27 czerwca 2017

56. POLONIA

POLONIA – rok 1863
Fragment obrazu Jana Matejki po upadku Powstania Styczniowego. Symbolicznie zakuwana w kajdany młoda, na czarno ubrana kobieta. Wyobrażenie Artysty i wielu przedstawicieli polskiej infantylnej inteligencji.

POLONIA – rok 2017
Real, w całkowicie wolnej Polsce.
Zastanówmy się, czy ten biedny Tusk ma do czego wracać?

Ilustracje: internet

czwartek, 22 czerwca 2017

55. RZECZPOSPOLITA PÓŁGŁÓWKÓW

Dlaczegoś biedny? Bom głupi, 
dlaczegoś głupi? Bom biedny.
Klasyczny przykład pętli sprzężenia zwrotnego, popularnie zwanej błędnym kołem!

Postanowiłem uczynić wyjątek i przypomnieć w całości, bez wiedzy i zgody Autora, ale z ważnych względów społecznych, artykuł Pana Redaktora ANDRZEJA DOMINICZAKA zatytułowany „RZECZPOSPOLITA PÓŁGŁÓWKÓW”.
Artykuł ukazał się w tygodniku NIE, NUMER 51-52/2002

Jest to GENIALNIE TRAFNE WSKAZANIE PRAPRZYCZYNY naszych
polskich
niechlubnych dziejów, z niechlubną współczesnością włącznie.
Naszym nieszczęściem jest bowiem, przekazywana genetycznie, uwarunkowana kulturowo, niereformowana przez kolejne pokolenia, POLSKA GŁUPOTA NARODOWA. Biologiczna, wrodzona głupota.
Zastanawiałem się jaką ilustrację załączyć. Nie zdecydowałem się na niczyją podobiznę, albowiem za dużo fotek by tu pasowało...

Zapraszam do lektury
– RZECZPOSPOLITA PÓŁGŁÓWKÓW

Jak zatrzymać polską konnicę?
Wyłączyć karuzelę.

Co zrobić, gdy Polak rzuci w ciebie granatem?
Należy granat podnieść, wyciągnąć zeń zawleczkę i odrzucić go z powrotem.

Dlaczego Chrystus nie narodził się w Polsce?
Bo w całym kraju nie można było znaleźć trzech mędrców i jednej dziewicy.

Wbrew naszemu własnemu świetnemu samopoczuciu żarty te, dzięki którym Ameryka natrząsała się z Polaków, mają za podstawę prawdę o narodku znad Wisły.

Kiedy głupota Polaków została naukowo dowiedziona, Amerykanie przestali się z nas wyśmiewać. Czy uznali, że podważanie umysłowej tężyzny najbliższych sojuszników osłabia wartość bojową NATO? Nie. Gdy przeprowadzone w kilkudziesięciu krajach badania inteligencji wykazały, iż wśród krajów "pierwszego świata" Polacy (wraz z Portugalczykami i Chorwatami) należą do trójki narodów o najniższej w Europie średniej inteligencji. Amerykanie przestali się z nas natrząsać, gdyż nie pozwala im na to poprawność polityczna. Oni niepełnosprawnym budują wygodne podjazdy dla wózków lub przyznają punkty preferencyjne na uczelniach.

W mijającym roku 2002 duże poruszenie w Europie i w USA wywołała książka zatytułowana "IQ and the Wealth of Nations"* ("Iloraz inteligencji i bogactwo narodów"), której autorzy Richard Lynn, profesor psychologii z Ulsteru, i Tatu Vanhanen, profesor nauk politycznych z Tampere w Finlandii obalili liberalny przesąd, w myśl którego narody i grupy etniczne nie różnią się od siebie pod względem inteligencji. Opierając się na rzetelnych i ogólnie dostępnych danych wykazali także, że to inteligencja lub jej brak w największym stopniu decyduje o tym, jak powodzi się jej użytkownikom – czy żyją w biedzie, czy opływają w dostatki. Nie umiarkowany klimat, jak twierdził Monteskiusz, nie dominująca religia, jak chciał Max Weber, nie obecność lub nieobecność wolnego rynku, nie wysokość stopy procentowej, jak nam wmawiają ekonomiści, decydują zatem o sukcesie gospodarczym, lecz właśnie przeciętna wysoka inteligencja: rozum, tęgi łeb.

Narody o wysokiej inteligencji mają wydajne gospodarki na wszystkich poziomach, od górnych szczebli zarządzania po robotników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych.

Ludzie inteligentni wytwarzają wysokiej jakości towary i usługi, które nie mogą być produkowane w krajach, gdzie myśli się niechętnie i z mozołem. Ponadto społeczeństwa odznaczające się wysokim IQ dysponują całą armią sprawnych i skutecznych urzędników w dziedzinach, które pośrednio decydują o stanie gospodarki: w oświacie, medycynie, nauce i sądownictwie.

Inteligentne zarządzanie stwarza warunki do rozwoju gospodarczego, sprzyja pełnemu zatrudnieniu przy minimalnej inflacji, chroni konkurencję, zapobiega powstawaniu monopoli, ogranicza przestępczość i korupcję, zachęca do kształcenia.

Narody inteligentne wybierają sobie równie inteligentnych przywódców, którzy rozumnie troszczą się o wszechstronny rozwój kraju. Inteligentne narody mają to wszystko, czego my nie mamy, i odwrotnie – nie mają tego, co my mamy w nadmiarze.

Wykazana w omawianych przez Lynna i Vanhanena badaniach średnia inteligencja Polaków wynosi zaledwie 92 punkty. Średnie IQ w badanych grupach obliczano zaś w porównaniu z przeciętną wśród Anglików, którą przyjęto za 100. Polskie IQ jest o 18 punktów mniejsze niż japońskie (110).

W innych krajach Azji Wschodniej uzyskano najwyższe wyniki. Różnica jest niemal taka, jak między dolną granicą normy a upośledzeniem umysłowym. Różnice między średnią w Polsce i w rozwiniętych krajach europejskich są również znaczące i oscylują wokół 10 punktów (Włochy i Niemcy – po 103; Holandia – 100). To cywilizacyjna przepaść! Polacy okazali się także mniej inteligentni niż na ogół lekceważeni Rumuni (94) i Rosjanie (96), nie mówiąc już o Czechach i Słowakach (98).

No i skąd tu wziąć kompetentnych przywódców, lekarzy, sędziów, naukowców i dziennikarzy? Prawdziwym problemem każdego kraju nie są bowiem mało inteligentni chłoporobotnicy, lecz matołowata inteligencja: prawnicy, którzy nie rozumieją treści przedstawianych im dokumentów albo zapisów konstytucyjnych, naukowcy-przyczynkarze, bezmyślni dziennikarze przymilający się do skorumpowanych polityków i biznesmenów; a w końcu infantylni politycy, np. tacy, którzy z upodobaniem publicznie manifestują swoją męskość lub odniesione krzywdy, choć jest to zachowanie właściwe raczej młodzieży męskiej w wieku przedszkolnym.

Czy infantylizm musi oznaczać niski iloraz inteligencji? Niestety tak. Wyniki w testach inteligencji, takich np. jak użyte w omawianych tu badaniach "matryce Ravena", silnie korelują z wynikami w testach dojrzałości umysłowej. Ludzie inteligentni robią z niej użytek; z biegiem lat nieuchronnie tracą przedszkolne ambicje.

Umysłowa lichota miłościwie nam panujących to pół biedy. Jest to grupa nieliczna, a jej wpływ na bieg rzeczy w kraju jest znacznie mniejszy, niż im i nam się wydaje. Ponadto problem nieinteligentnych przywódców łatwo można rozwiązać poprzez import kompetentnych osób. Czyż najpiękniejszych kart historii Polski nie zapisali władcy z obcych krajów? Sprowadzaliśmy też sobie Chopina, Wita Stwosza, udomowiliśmy Kopernika. Skąd jednak wziąć tysiące specjalistów, wynalazców, urzędników państwowych, biznesmenów i lekarzy?

Średnią inteligencję w populacji można w stosunkowo krótkim czasie poprawić poprzez podniesienie motywacji do myślenia. Tak na przykład wyjaśnia się wyniki testów, w których wykazano, że Żydzi w diasporze są bardziej inteligentni niż Żydzi w Izraelu, którzy również wypadli poniżej oczekiwań (90 punktów), a więc są jeszcze głupsi od Polaków. Żydzi nieizraelscy muszą walczyć o przeżycie w nieprzyjaznym, obcym środowisku. W podobnym kierunku zmierzają próby wyjaśnienia znakomitych karier naukowych młodych Chińczyków na uniwersytetach amerykańskich. Chińczycy i inni Azjaci to ludzie ambitni, czasem do samozatracenia.

Czy zbliżony efekt można uzyskać w Polsce? Niestety, nic się w tym kierunku nie czyni. Kilka lat temu niemal bez echa przeszły doniesienia o prowadzonych pod patronatem OECD badaniach nad tzw. analfabetyzmem funkcjonalnym, w których okazało się, że trzy czwarte Polaków nie rozumie treści tego, co czyta, i że jest to wynik najgorszy wśród krajów objętych badaniem. Na Zachodzie analfabeci funkcjonalni stanowią od 10 do 20 proc. społeczeństwa. Zaniepokojony dziennikarz jednej z gazet zapytał ówczesnego ministra edukacji: "Co MEN zamierza z tym zrobić?". Minister nie dostrzegł jednak potrzeby podejmowania żadnych działań, gdyż "dzieci w Polsce są kształcone znacznie lepiej niż w innych krajach". Dziennikarz pytał dalej, czy nie powinien powstać program "narodowej alfabetyzacji".

– Nikt by nie chciał chodzić gdzieś i się uczyć – usłyszał w odpowiedzi.

– W Polsce ludzie uczą się nie dla wiedzy, ale dla papierka.

Tymczasem w Irlandii, w której wyniki testów, choć słabe, były dwa razy lepsze niż w Polsce, powstało kilkadziesiąt takich programów: rządowych i prywatnych. Irlandczycy doznali szoku słusznie podejrzewając, że ów tajemniczo brzmiący "analfabetyzm funkcjonalny" niczym się nie różni od pospolitej głupoty, co – jak się zdaje – umknęło uwadze polskich patriotów.

Czy znaleźliśmy się w ślepej uliczce? Czy znajdziemy sposób, żeby się wzbogacić pomimo niskiej przeciętnej inteligencji? Kiedyś, gdy w naszej części świata wysadzano w powietrze górskie łańcuchy i odwracano kierunek biegu rzek, wszystko było możliwe. Na przykład Komitet Centralny Komunistycznej Partii Chin podjął niegdyś decyzję o całkowitym wyeliminowaniu z kulinarnej obyczajowości tego kraju pałeczek do jedzenia i zastąpieniu ich postępowymi sztućcami w stylu zachodnim. Namawiałem wówczas decydentów z polskich kręgów przemysłowych, by całą polską gospodarkę przestawić na produkcję noży, łyżek i widelców dla miliarda Chińczyków, czemu zapewne sprostalibyśmy technologicznie. Niestety w naszych czasach Chińczycy nie są już tak postępowi jak dawniej i nie jest pewne, czy nie wycofaliby się z kontraktu zostawiając nas – głupich! – z miliardami nikomu niepotrzebnych sztućców.

* Pełny tytuł książki brzmi: "The Bigger Bell Curve: Intelligence, National Achievement, and The Global Economy IQ and the Wealth of Nations".

https://www.amazon.com/IQ-Wealth-Nations-Richard-Lynn/dp/027597510X#reader_027597510X

Dlaczegoś biedny? Bom głupi może warto w tym miejscu przeciąć tę pętlę?
Może warto zacząć myśleć… Przestać być ciemnym ludem słowiańską „RZECZPOSPOLITĄ PÓŁGŁÓWKÓW”.
Upatruję tu zadanie dla szkolnictwa akademickiego i wcześniejszego. Stworzenie systemu edukacyjnego nastawionego stricte na ROZWIJANIE INTELIGENCJI u młodych.
Wasze Magnificencje Rektorzy
– nie produkujcie w swoich akademiach utytułowanych idiotów!

Na koniec pragnę zwrócić uwagę, że głupek, który zda sobie sprawę ze swojej głupoty, automatycznie PRZESTAJE BYĆ GŁUPKIEM!

Ilustracje: internet.

sobota, 17 czerwca 2017

54. SKOJARZEŃCY

Szanowny Panie Joachimie,

Wbrew temu, co prostaczkowie Panu wymyślają, moim zdaniem, jest Pan nieprzeciętnie inteligentnym człowiekiem. Nieprzypadkowo więc, zgodnie z zasadą niniejszego bloga, kojarzę Pana z politycznym seniorem, Mistrzem Jerzym Urbanem.

Jerzy Urban, rzecznik rządu PRL i gwiazda stanu wojennego, też jest facetem o nieprzeciętnej inteligencji. Szczególnie w czasie stanu wojennego, jak mógł, wykorzystywał swoją inteligencję. Była to gnida i parszywiec. Komunistyczny szczekacz. Urban nie obrazi się za te stwierdzenia, albowiem robi wrażenie, iż pochlebia mu, gdy tak o nim mówią.

Ale jednak i w tej robocie też trzeba prezentować pewną klasę. Urban ją miał. Pan, jako PiS-owski szczekacz, tej klasy nie ma. Pytam dlaczego, skoro oceniam, że pańskie IQ nie jest niższe od IQ Urbana. Otóż nie Pana
to wina. Decydują o tym warunki zewnętrzne, czyli te, które Pana otaczają.

Pokusiłem się zatem o analizę postaci Jerzego Urbana i postaci Pana, w kontekście współczesnych Panom warunków zewnętrznych.

Otóż Jerzy Urban miał o niebo bardziej inteligentnych zwierzchników niż Pan. Tym wygrywał.
Głupich Gomułków, na poziomie Kaczyńskich, zastąpili już wówczas Jaruzelski i Rakowski. A potrzebne były tęgie głowy! Z jednej strony trzeba było bowiem stawić czoła rozbestwionej „Solidarności”, która rozpanoszyła się wśród klasy robotniczej i jarała do granic mózgi inteligencji pracującej. Z drugiej zaś strony trzeba było uważać, aby nie rozsierdzić uwiędłego starczo Breżniewa.

Pan nie może niczym błysnąć, bo Prezes natychmiast Pana zgasi. Nawet, gdy Pan, po raz kolejny, wiernopoddańczo pochwali PiS, ale coś się Panu nie sklei z wypowiedzią, to Prezes Pana wypunktuje. Prezes może nie zrozumieć, nie poznać się na Pana dobrych intencjach i wywalić Pana na pysk jednym gestem paluszka. A gorszy sort tylko czeka, aby zniknęła z ekranów taka wesz, jak Pan.

W rankingu przegrywa Pan ze swoim poprzednikiem. Urban mógł był pozwolić sobie na żart, mianowicie pocieszyć Polaków, że „rząd się wyżywi”. Było to w okresie, gdy w nielicznych wówczas sklepach spożywczych panowały pustki, nie mówiąc o kartkach na większość artykułów. Mało kto poznał się na tak wyrafinowanym żarciku – ja tak.

Pan zaś, współcześnie martwił się o kanapki dla Tuska. Nie bój Pan bidy – Tusk też się wyżywi! Żałosne! Co za skala porównania! Teraz wszędzie jest tyle żarcia, że handlarze nie chcą katolickich wolnych niedziel. Muszą bowiem wszystko to w tempie pędzlować, zanim im się zaśmierdzi.

Wygłasza Pan, gładkie, populistyczne ciemnoty, a Pana „mowa ciała” oraz mina wskazują, że sam Pan w to nie wierzy. Na Boga, poćwicz Pan przed lustrem trochę „body language”, coby być bardziej przekonującym.
Zakłada Pan, że „ciemny lud kupi” (jak zwykł mawiać pański koleś) Pana prymitywne objawienia.

Tak zapodam, na marginesie – dalibóg, podejmij Pan czasem wyzwanie i powiedz Pan coś na użytek elit umysłowych, a nie tylko rządowych. Wszak jest tu przepaść intelektualna. Powiedz Pan coś tak zręcznie, żeby elity rządowe nie skumały. Toż to po ryjach widać, że te elity rządowe prezentują się jak dawna władza robotniczo-chłopska w pełni rozkwitu.
Może więc dobrze by to Panu wyszło…
Tyle, że nie wiem, czy na dobre by to Panu wyszło. Co powie Prezes, gdy dworaki wytłumaczą mu pańskie alegorie?
Internauci też nie zajarzą. Wyszydzą i jeszcze Panu naubliżają. Wszak tępaków ci u nas nie brakuje po obu stronach sceny politycznej.
Obciach!

Nowe czasy – nowe wyzwania. Teraz jest ten cały internet. Telefonii komórkowej już nie da się tak prosto wyłączyć, jak dawną, przewodową. Gorszy sort komunikuje się i nakręca przeciwko dobrym zmianom.
Zaiste, trudną masz Pan sytuację. Trudniejszą niż Jerzy Urban AD 1981.

W dodatku, jak już kiedyś wspomniałem, Pana imię jest zdecydowanie gorszego sortu. Nie Pan je wybierał, ale dowodzi ono, że w rodzinie drzemią
tradycje germańskie. Toteż niezwłocznie zmieniłbym na Zenon. Można sądownie. Dobrze by brzmiało – Zenon B. – swojacko, bardzo polsko.
Pańskie nazwisko też jest szemrane. Czytałem tekst, gdzie jakiś wrogi Panu palant wywodził, iż jakoby pańskie prawdziwe nazwisko brzmiało Brudner. Chyba się za dużo
Stawki naoglądał. Tam wprawdzie był Bruner, ale widać Brudnermu bardziej do Pana pasowało.
Cóż proszę Pana
takie czasy przyszły – pokaż mi człowieka, a udowodnię mu dziadka z Wermachtu!

A Jaro-
Naczelniak siedzi w swojej kapciorze i punktuje swoich pachołków – obserwuje i punktuje…
Chociaż, nawiasem mówiąc,
Prezes nie zdaje sobie sprawy (a może i zdaje?), że przy Panu ogólnie prezentuje się nader nikczemnie. Miernie i mizernie pod wszelkimi względami. Dlatego też pańskie oracje na temat jego wielkości i świetności jawią się groteskowo.

Jednakowoż, ja na swój sposób Pana podziwiam. Podobnie także, na swój sposób, fascynował mnie Jerzy Urban. Więc może mam pomysł.

Urban pędzluje gazetkę NIE. Pisemko, niegdyś z błyskotliwym jajcem, od dawna już kanał. Toteż mam dla Pana propozycję. Urban ma 84, Kaczor na stolcu też nie wieczysty. Przyjdzie pora, gdy Bóg Wszechmogący powoła Urbana do rozliczenia. Przyjdzie też pora, gdy Wicher Dziejów skutecznie wymiecie PiS na śmietnik.
Pan wówczas wykupi pismo NIE.
Ma Pan przebogaty materiał. Na początek wziąłbym na warsztat wszystkie przemówienia PiS-owskich dygnitarzy. Umiejętnie je podrasować i będą niczym numerki kabaretowe.
Wszak „Ucho Prezesa” chwalebnie zapoczątkowało ten kierunek.
A z czasem będą przychodzić do rządzenia następni idioci i satyryczne pisemko zawsze będzie potrzebne.
Byłbym pierwszym Pana czytelnikiem.

Kłania się, z poważaniem i z serdecznymi wyrazami agresji i nienawiści –
skromny autor – aspirant Afiliacji Białej Róży

Zdjęcia: internet.

niedziela, 11 czerwca 2017

53. ORMO CZUWA


Na Facebooku ukazały się takie obrazki – szkoda, żeby poszły w zapomnienie.
Od razu kojarzy się to jednoznacznie:
Nowy „Bolek" się wykluwa – śpij spokojnie – ORMO CZUWA!

Ktoś zamieścił jeszcze informację, jak na drugim obrazku poniżej.


Pytanie – czy pierwszy obrazek – dokument, jest prawdziwy czy fałszywy, np. zmontowany elektronicznie? Tu dodam, że w odniesieniu do Prezesa PiS, za fałszywy uznajemy również prawdziwy dokument, ale dotyczący innej osoby o, przypadkowo, tym samym imieniu i nazwisku.
Na początek załóżmy, że przedstawiony dokument jest prawdziwy i dotyczy Prezesa PiS.

Dokument MOŻE być prawdziwy. Kaczyńscy mogli być kolaborantami SB, albowiem –

Po pierwsze – skoro Kaczyńscy ponoć byli takimi „znaczącymi opozycjonistami" to, jak niektórzy z internautów zauważają, czemu Kaczyńscy nie byli internowani w stanie wojennym? Nie byli internowani w sytuacji, gdy do więzień zabierano często zupełnie drobnych działaczy „Solidarności”.

Po drugie – skoro Kaczyńscy ponoć byli takimi „znaczącymi opozycjonistami", to czemu nazwisko Kaczyńskich nigdy nie pojawiało się w swoim czasie, w serwisach informacyjnych Wolnej Europy, BBC ani Głosu Ameryki? Nazwiska Macierewicza i wielu innych opozycjonistów były dobrze znane, ale Kaczyński był wówczas tylko jeden – Bogusław, muzykolog. Ten ostatni, lubiany i szanowany, nie wymagał przekazów za pośrednictwem Wolnej Europy, BBC ani Głosu Ameryki.

Komentując drugi obrazek należy zauważyć, że nietrafny był kryptonim J. Kaczyńskiego „TW Balbina”. Wszak wszyscy, którzy mieli w tym czasie małoletnią dziatwę, doskonale wiedzą, że Balbina to była GĘŚ! Coś się chyba pomerdało ówczesnemu esbekowi przy nadawaniu kryptonimów, może sam nie miał dzieci. Ale może też celowo zamienił kaczkę na gęś, ze względów taktyczno-maskujących – byłaby to iście genialna myśl strategiczna urzędnika esbecji!
Wszak kryptonim TW „Dziwaczka” mógłby zdemaskować dobrego i oddanego tajnego wywiadowcę Jarosława Kaczyńskiego. Wywiadowcę, jak widać na pierwszym obrazku, specjalnie wyróżniającego się w służbie.

Załóżmy teraz, że przedstawiony dokument NIE JEST prawdziwy, czyli jest fałszywy.

Wszystko obecnie da się podrobić. Wystarczy Office i umiejętność posługiwania się nim. Prawdziwość/nieprawdziwość pierwszego obrazka można sprawdzić elektronicznie. Uczyniłem to. Pozostanie moją słodką tajemnicą, co ustaliłem.

Niemniej jednak, „ciemny lud” (określenie Kurskiego) mógłby to kupić. Problem w tym, że ciemny lud moherowy to kompletni analfabeci komputerowi. Zatem, niestety mało prawdopodobne, że obrazki te dotrą do polskich „szerokich mas” (lub „motłochu” – określenia Gomułki) i wzbudzą zdrowy gniew ludu. Ciemnego – rzecz jasna.

I dalej, zakładając, że pierwszy obrazek jest elektronicznym montażem lub adaptowanym dokumentem innej osoby o tym samym imieniu i nazwisku, powiedzmy otwarcie – otóż nie ma nic złego w użyciu przeciwko PiS, takich samych metod, jakimi uniżone sługusy Kaczyńskiego flekują Lecha Wałęsę.
Dowód – patrz odcinki 41. BOLEK i 43. DEMO niniejszego bloga.

Z jednej strony bowiem, mamy objawienia dziejowe w rodzaju „Kto w ciebie kamieniem, ty w niego chlebem” lub „Zło dobrem zwyciężaj”, czy też inne takie tam frajerskie sentencje. Z drugiej zaś strony mamy też coś bardziej z jajem – konkretnego i skutecznego, co można adresować do PiS:

„Z tej to powiastki morał w tym sposobie:
Jak ty komu, tak on tobie!”
(Fredro)


I tak trzymać.