czwartek, 22 czerwca 2017

55. RZECZPOSPOLITA PÓŁGŁÓWKÓW

Dlaczegoś biedny? Bom głupi, 
dlaczegoś głupi? Bom biedny.
Klasyczny przykład pętli sprzężenia zwrotnego, popularnie zwanej błędnym kołem!

Postanowiłem uczynić wyjątek i przypomnieć w całości, bez wiedzy i zgody Autora, ale z ważnych względów społecznych, artykuł Pana Redaktora ANDRZEJA DOMINICZAKA zatytułowany „RZECZPOSPOLITA PÓŁGŁÓWKÓW”.
Artykuł ukazał się w tygodniku NIE, NUMER 51-52/2002

Jest to GENIALNIE TRAFNE WSKAZANIE PRAPRZYCZYNY naszych
polskich
niechlubnych dziejów, z niechlubną współczesnością włącznie.
Naszym nieszczęściem jest bowiem, przekazywana genetycznie, uwarunkowana kulturowo, niereformowana przez kolejne pokolenia, POLSKA GŁUPOTA NARODOWA. Biologiczna, wrodzona głupota.
Zastanawiałem się jaką ilustrację załączyć. Nie zdecydowałem się na niczyją podobiznę, albowiem za dużo fotek by tu pasowało...

Zapraszam do lektury
– RZECZPOSPOLITA PÓŁGŁÓWKÓW

Jak zatrzymać polską konnicę?
Wyłączyć karuzelę.

Co zrobić, gdy Polak rzuci w ciebie granatem?
Należy granat podnieść, wyciągnąć zeń zawleczkę i odrzucić go z powrotem.

Dlaczego Chrystus nie narodził się w Polsce?
Bo w całym kraju nie można było znaleźć trzech mędrców i jednej dziewicy.

Wbrew naszemu własnemu świetnemu samopoczuciu żarty te, dzięki którym Ameryka natrząsała się z Polaków, mają za podstawę prawdę o narodku znad Wisły.

Kiedy głupota Polaków została naukowo dowiedziona, Amerykanie przestali się z nas wyśmiewać. Czy uznali, że podważanie umysłowej tężyzny najbliższych sojuszników osłabia wartość bojową NATO? Nie. Gdy przeprowadzone w kilkudziesięciu krajach badania inteligencji wykazały, iż wśród krajów "pierwszego świata" Polacy (wraz z Portugalczykami i Chorwatami) należą do trójki narodów o najniższej w Europie średniej inteligencji. Amerykanie przestali się z nas natrząsać, gdyż nie pozwala im na to poprawność polityczna. Oni niepełnosprawnym budują wygodne podjazdy dla wózków lub przyznają punkty preferencyjne na uczelniach.

W mijającym roku 2002 duże poruszenie w Europie i w USA wywołała książka zatytułowana "IQ and the Wealth of Nations"* ("Iloraz inteligencji i bogactwo narodów"), której autorzy Richard Lynn, profesor psychologii z Ulsteru, i Tatu Vanhanen, profesor nauk politycznych z Tampere w Finlandii obalili liberalny przesąd, w myśl którego narody i grupy etniczne nie różnią się od siebie pod względem inteligencji. Opierając się na rzetelnych i ogólnie dostępnych danych wykazali także, że to inteligencja lub jej brak w największym stopniu decyduje o tym, jak powodzi się jej użytkownikom – czy żyją w biedzie, czy opływają w dostatki. Nie umiarkowany klimat, jak twierdził Monteskiusz, nie dominująca religia, jak chciał Max Weber, nie obecność lub nieobecność wolnego rynku, nie wysokość stopy procentowej, jak nam wmawiają ekonomiści, decydują zatem o sukcesie gospodarczym, lecz właśnie przeciętna wysoka inteligencja: rozum, tęgi łeb.

Narody o wysokiej inteligencji mają wydajne gospodarki na wszystkich poziomach, od górnych szczebli zarządzania po robotników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych.

Ludzie inteligentni wytwarzają wysokiej jakości towary i usługi, które nie mogą być produkowane w krajach, gdzie myśli się niechętnie i z mozołem. Ponadto społeczeństwa odznaczające się wysokim IQ dysponują całą armią sprawnych i skutecznych urzędników w dziedzinach, które pośrednio decydują o stanie gospodarki: w oświacie, medycynie, nauce i sądownictwie.

Inteligentne zarządzanie stwarza warunki do rozwoju gospodarczego, sprzyja pełnemu zatrudnieniu przy minimalnej inflacji, chroni konkurencję, zapobiega powstawaniu monopoli, ogranicza przestępczość i korupcję, zachęca do kształcenia.

Narody inteligentne wybierają sobie równie inteligentnych przywódców, którzy rozumnie troszczą się o wszechstronny rozwój kraju. Inteligentne narody mają to wszystko, czego my nie mamy, i odwrotnie – nie mają tego, co my mamy w nadmiarze.

Wykazana w omawianych przez Lynna i Vanhanena badaniach średnia inteligencja Polaków wynosi zaledwie 92 punkty. Średnie IQ w badanych grupach obliczano zaś w porównaniu z przeciętną wśród Anglików, którą przyjęto za 100. Polskie IQ jest o 18 punktów mniejsze niż japońskie (110).

W innych krajach Azji Wschodniej uzyskano najwyższe wyniki. Różnica jest niemal taka, jak między dolną granicą normy a upośledzeniem umysłowym. Różnice między średnią w Polsce i w rozwiniętych krajach europejskich są również znaczące i oscylują wokół 10 punktów (Włochy i Niemcy – po 103; Holandia – 100). To cywilizacyjna przepaść! Polacy okazali się także mniej inteligentni niż na ogół lekceważeni Rumuni (94) i Rosjanie (96), nie mówiąc już o Czechach i Słowakach (98).

No i skąd tu wziąć kompetentnych przywódców, lekarzy, sędziów, naukowców i dziennikarzy? Prawdziwym problemem każdego kraju nie są bowiem mało inteligentni chłoporobotnicy, lecz matołowata inteligencja: prawnicy, którzy nie rozumieją treści przedstawianych im dokumentów albo zapisów konstytucyjnych, naukowcy-przyczynkarze, bezmyślni dziennikarze przymilający się do skorumpowanych polityków i biznesmenów; a w końcu infantylni politycy, np. tacy, którzy z upodobaniem publicznie manifestują swoją męskość lub odniesione krzywdy, choć jest to zachowanie właściwe raczej młodzieży męskiej w wieku przedszkolnym.

Czy infantylizm musi oznaczać niski iloraz inteligencji? Niestety tak. Wyniki w testach inteligencji, takich np. jak użyte w omawianych tu badaniach "matryce Ravena", silnie korelują z wynikami w testach dojrzałości umysłowej. Ludzie inteligentni robią z niej użytek; z biegiem lat nieuchronnie tracą przedszkolne ambicje.

Umysłowa lichota miłościwie nam panujących to pół biedy. Jest to grupa nieliczna, a jej wpływ na bieg rzeczy w kraju jest znacznie mniejszy, niż im i nam się wydaje. Ponadto problem nieinteligentnych przywódców łatwo można rozwiązać poprzez import kompetentnych osób. Czyż najpiękniejszych kart historii Polski nie zapisali władcy z obcych krajów? Sprowadzaliśmy też sobie Chopina, Wita Stwosza, udomowiliśmy Kopernika. Skąd jednak wziąć tysiące specjalistów, wynalazców, urzędników państwowych, biznesmenów i lekarzy?

Średnią inteligencję w populacji można w stosunkowo krótkim czasie poprawić poprzez podniesienie motywacji do myślenia. Tak na przykład wyjaśnia się wyniki testów, w których wykazano, że Żydzi w diasporze są bardziej inteligentni niż Żydzi w Izraelu, którzy również wypadli poniżej oczekiwań (90 punktów), a więc są jeszcze głupsi od Polaków. Żydzi nieizraelscy muszą walczyć o przeżycie w nieprzyjaznym, obcym środowisku. W podobnym kierunku zmierzają próby wyjaśnienia znakomitych karier naukowych młodych Chińczyków na uniwersytetach amerykańskich. Chińczycy i inni Azjaci to ludzie ambitni, czasem do samozatracenia.

Czy zbliżony efekt można uzyskać w Polsce? Niestety, nic się w tym kierunku nie czyni. Kilka lat temu niemal bez echa przeszły doniesienia o prowadzonych pod patronatem OECD badaniach nad tzw. analfabetyzmem funkcjonalnym, w których okazało się, że trzy czwarte Polaków nie rozumie treści tego, co czyta, i że jest to wynik najgorszy wśród krajów objętych badaniem. Na Zachodzie analfabeci funkcjonalni stanowią od 10 do 20 proc. społeczeństwa. Zaniepokojony dziennikarz jednej z gazet zapytał ówczesnego ministra edukacji: "Co MEN zamierza z tym zrobić?". Minister nie dostrzegł jednak potrzeby podejmowania żadnych działań, gdyż "dzieci w Polsce są kształcone znacznie lepiej niż w innych krajach". Dziennikarz pytał dalej, czy nie powinien powstać program "narodowej alfabetyzacji".

– Nikt by nie chciał chodzić gdzieś i się uczyć – usłyszał w odpowiedzi.

– W Polsce ludzie uczą się nie dla wiedzy, ale dla papierka.

Tymczasem w Irlandii, w której wyniki testów, choć słabe, były dwa razy lepsze niż w Polsce, powstało kilkadziesiąt takich programów: rządowych i prywatnych. Irlandczycy doznali szoku słusznie podejrzewając, że ów tajemniczo brzmiący "analfabetyzm funkcjonalny" niczym się nie różni od pospolitej głupoty, co – jak się zdaje – umknęło uwadze polskich patriotów.

Czy znaleźliśmy się w ślepej uliczce? Czy znajdziemy sposób, żeby się wzbogacić pomimo niskiej przeciętnej inteligencji? Kiedyś, gdy w naszej części świata wysadzano w powietrze górskie łańcuchy i odwracano kierunek biegu rzek, wszystko było możliwe. Na przykład Komitet Centralny Komunistycznej Partii Chin podjął niegdyś decyzję o całkowitym wyeliminowaniu z kulinarnej obyczajowości tego kraju pałeczek do jedzenia i zastąpieniu ich postępowymi sztućcami w stylu zachodnim. Namawiałem wówczas decydentów z polskich kręgów przemysłowych, by całą polską gospodarkę przestawić na produkcję noży, łyżek i widelców dla miliarda Chińczyków, czemu zapewne sprostalibyśmy technologicznie. Niestety w naszych czasach Chińczycy nie są już tak postępowi jak dawniej i nie jest pewne, czy nie wycofaliby się z kontraktu zostawiając nas – głupich! – z miliardami nikomu niepotrzebnych sztućców.

* Pełny tytuł książki brzmi: "The Bigger Bell Curve: Intelligence, National Achievement, and The Global Economy IQ and the Wealth of Nations".

https://www.amazon.com/IQ-Wealth-Nations-Richard-Lynn/dp/027597510X#reader_027597510X

Dlaczegoś biedny? Bom głupi może warto w tym miejscu przeciąć tę pętlę?
Może warto zacząć myśleć… Przestać być ciemnym ludem słowiańską „RZECZPOSPOLITĄ PÓŁGŁÓWKÓW”.
Upatruję tu zadanie dla szkolnictwa akademickiego i wcześniejszego. Stworzenie systemu edukacyjnego nastawionego stricte na ROZWIJANIE INTELIGENCJI u młodych.
Wasze Magnificencje Rektorzy
– nie produkujcie w swoich akademiach utytułowanych idiotów!

Na koniec pragnę zwrócić uwagę, że głupek, który zda sobie sprawę ze swojej głupoty, automatycznie PRZESTAJE BYĆ GŁUPKIEM!

Ilustracje: internet.

5 komentarzy:

  1. Artykuł potwierdza ma prywatną tezę ,że jesteśmy narodem upośledzonym genetycznie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moźna się nie zgodzić kiedy codziennośç nam przynosi tysiące dowodów na poparcie tej teori.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciężko mi było w tę tezę uwierzyć, dopóki nie przypomniałem sobie, ile znam osób bez znaczących oszczędności. Albo wartościowych celów w życiu.

    OdpowiedzUsuń