wtorek, 15 września 2015

12. ZEMSTA SEKSU

Kościół Katolicki jest wielowiekowym prześladowcą seksu. Twierdzi on, że seks zawsze jest grzechem. USPRAWIEDLIWIONYM tylko wtedy, gdy jest małżeńskim aktem prokreacji.

Z tego wynika, że seks dla przyjemności, grzechem jest i to śmiertelnym (dalibóg, nie wiem co to ma wspólnego ze śmiercią). A skoro śmiertelnym, to podlegającym ewidencji. Tak, bo w przypadku grzechów śmiertelnych podczas spowiedzi, należy podać liczbę wykonań i w zależności od tej liczby otrzymuje się wymiar pokuty.

Rzecz w tym, że szczęśliwi niczego nie liczą. Z braku dotyczących mnie wiarygodnych danych liczbowych w tym zakresie, ja przynajmniej, dawno już ze spowiedzi zrezygnowałem.

Stojąc na stanowisku, że Kościół Katolicki wraz z jego głównym szefem, jest nieomylny, nasuwa się pytanie, czy nie należałoby zganić Pana Boga za taki dizajn? W kwestii seksu, rzecz jasna. Przecież Pan Bóg miał proste alternatywne rozwiązanie. Mógł mianowicie stworzyć wiatropylne kobiety, wówczas nie byłoby okazji do różnych bezeceństw typu bara-bara, czy bunga-bunga. Tyle, że ojcostwo byłoby trudniej ustalić. No, ale coś za coś.

Samotne panienki w ciąży mogłyby mieć problemy typu – to nieprawda, proszę księdza, że jestem rozwiązła, po prostu noc była wietrzna i nie wiem co mi przywiało…

Jednak Pan Bóg zdecydował inaczej. Moim skromnym zdaniem chwała Mu za to, ale KK uważa inaczej.

Otóż Pan Bóg stworzył KOBIETĘ PIĘKNĄ JAKO KWIAT. Nic zatem dziwnego, że zawsze znajdzie się jakowyś „robak”, chętny do zapylenia.

Kościół wrogo traktuje akty seksualne, uważa je za coś obrzydliwego i brudnego. Wiernym zezwala na seks tylko po zawarciu katolickiego małżeństwa. A i tu niedozwolone są różne fantazje i seksualne fiku-miku. Ma być „po bożemu” i przy zgaszonym świetle. Najlepiej bez niepotrzebnego orgazmu u kobiety. Z mężczyzną już jest trudniej – bez orgazmu nie nastąpi fizyczne „zapylenie” i nie zostanie zapoczątkowana kolejna katolicka owieczka. Ot i problem…

Generalnie, zdecydowanie ksiądz powinien nadzorować przebieg zdarzenia pod kołdrą, np. posługując się podręczną LED-ową latareczką (bardzo jasno świecą).

W KK istnieje pojęcie „niepokalany”. Przeciwieństwem jest „pokalany” (np. niegodziwym czynem). Jak dotychczas w dziejach, jedyną niepokalaną jest Matka Boska. Oznacza to, że Chrystus miał urodzić się bez uprzedniego aktu zapłodnienia. Jeżeli nawet zaistniałaby jakaś patologia, np. dzieworództwo, to żeby urodzić i pozostać nadal dziewicą, Matka Boska musiałaby przejść cesarskie cięcie, a o tym stosowne źródła nie wspominają.

My wszyscy zaś urodziliśmy się pokalani, czyli, zdaniem kościoła, w wyniku „brudnego” seksu naszych rodziców. Urodziliśmy się pokalani i dopiero ksiądz dobrodziej (trzecia płeć?) wodą święconą zmył z nas ten brud podczas chrztu.

Istnieje też określenie „zachować czystość”. Czyżby KK chodziło o to, że należy się wykąpać przed figlami? Absolutnie nie. Oznacza to całkowite powstrzymanie się od seksu. A kąpać się można i raz na rok, KK to nie interesuje. Owieczka śmierdząca z brudu, ale „czysta” duchowo, to dobrze widziana owieczka.

A przecież seks, jako zespół doznań jest czymś pięknym, naturalnym i, nie zapominajmy, danym przez Boga, a nie przez KK. Czy naprawdę KK chce tu poprawiać Stwórcę?

W kościołach chrześcijańskich innych wyznań, gdzie księża żenią się i mają rodziny, nie ma tej obsesji i w ogóle tego tematu. Chociaż, jak zauważyłem, ci których znam, poczciwi pastorowie, mają żony, niezbyt piękne i w dodatku megiery, przy których życie to pokuta. To są dopiero męczennicy!

Cóż, nigdy nie twierdziłem, że Panu Bogu wszystko genialnie się udało.

Ale dlaczego właśnie seks w KK jest obwarowany takimi bezsensownymi zakazami? Czyżby księża podświadomie czegoś zazdrościli osobom cywilnym?

Podejrzenia budzi już sam fakt, gdy zdrowy fizycznie mężczyzna decyduje się zostać księdzem katolickim, wiedząc o czekającej go przymusowej izolacji od kobiet. Gdy młody mężczyzna jednak wkroczy na tę drogę, z czasem zaczynają się problemy.

Pojawia się problem NIEDOJRZAŁOŚCI seksualnej. Jako dzieci zazwyczaj nie identyfikujemy bowiem obiektów pożądania, chociaż silne podniecenie odczuwamy. Boy-Żeleński wszak pisał małym Franiu „Lubił widzieć u siostrzyczki, kiedy zdejmuje spódniczki.”. Tak jest u dzieci. Po kilku latach zaś „mu to przejdzie z wiekiem, jak będzie dużym człowiekiem”. Siostrzyczka już wówczas nie będzie Frania interesowała, zaś koleżanki siostrzyczki, owszem.

Gorzej, gdy ta cecha, nie wykształci się we właściwym kierunku, wraz z dojrzewaniem młodego mężczyzny. Innymi słowy, gdy młody człowiek nie dojrzeje prawidłowo pod niektórymi względami, motywacja służby Bogu może być postrzegana, jako nadrzędna. Przynajmniej tak się kandydatowi na duchownego wydaje.

Jednak naturalny popęd seksualny tylko pozornie daje się stłumić. Wskutek przymusowej ascezy, psychoseksualność degeneruje się i prowadzi na manowce. Z biegiem czasu zostają wypaczone naturalne dążenia i w rezultacie duchowni katoliccy zaspokajają się wszelkimi zastępczymi sposobami, z wykorzystywaniem dzieci włącznie. Dzieci są wygodnymi obiektami, gdyż są naiwne, wstydliwe i dlatego stwarzają szanse, że zgwałcone, nikomu o tym nie powiedzą. Można też założyć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, iż wszelkiego rodzaju klasztory ojczulków i braciszków, to tajemne siedliska homoseksualizmu. Jednocześnie samym sprawcom często absurdalnie wydaje się, że gdy się to robi inaczej, nie z kobietami, tylko z dziećmi, osobami niepełnosprawnymi umysłowo lub innymi mężczyznami, to ma się wprawdzie mniejszą przyjemność, ale za to i mniejszy grzech! Coś za coś! „Praktyczne” podejście, daje złudzenie, że nie złamało się ślubów „czystości”, gdyż nie było to z KOBIETĄ!

Co to oznacza w prostackim wnioskowaniu?

Ano to, że Bogu ducha winna Kobieta jest istotą najbardziej brudną i grzeszną!

Bo nawet w najbardziej prawym i cnotliwym mężczyźnie jest w stanie rozpalić zniewalające żądze, po czym skłonić tego, na co dzień prawego i cnotliwego mężczyznę, do grzechu śmiertelnego.

Bo tak Bozia stworzyła, że w tej materii, mężczyzna najpierw działa, a potem myśli. Zatem wszystkie kobiety uważa się za groźne i podszyte szatanem i, w konsekwencji, godne potępienia.

Wniosek – kobiety to „gorsi” ludzie.

Dlatego w niektórych kulturach (Kościół Katolicki, Islam) Kobieta może istnieć, co najwyżej, jako służebnica pańska, lub dodatek do mężczyzny. Toteż kobieta powinna być ubrana tak, aby nie było widać jej wdzięków, czyli zasłonięta od stóp do głów.

Kościół Katolicki twierdzi też, że kobiety, które są BITE I PONIŻANE W ZWIĄZKACH, POWINNY „NOSIĆ SWÓJ KRZYŻ”. To wręcz woła o pomstę do Nieba! MĘSKA CIEMNOTA OBWINIA BIEDNE KOBIETY ZA SWOJE WŁASNE SŁABOŚCI. Takie głupoty znamy z różnych religii.

Wracając do wymienionych patologicznych seks-praktyk duchownych, rodzi się pytanie – czy ci, co tak odrażająco postępują, przy okazji jednoznacznie osądzając kobiety i wyznaczając im podrzędną rolę w społeczeństwie, to niby mają być ci LEPSI LUDZIE?

No bo rzeczywiście, do czego to podobne – przyjdzie taka na mszę w spódnicy nieco powyżej kolan i całe świątobliwe skupienie stojących obok niej mężczyzn, w szczególności młodzianków w wieku „poborowym”, pada ofiarą szatana!

Nikt nie jest BEZPŁCIOWY, tak jak by to chciał widzieć Kościół Katolicki! Tylko KASTRAT JEST W STANIE ŻYĆ ZGODNIE Z JEGO NAUKAMI.

Na chwilę odejdźmy od seksu, by zwrócić uwagę na pewne upodobania człowieka. W każdej dziedzinie życia można postępować tak, aby spełniona była jedynie funkcja podstawowa, ale można też swoje działania uprzyjemniać. I tak księża katoliccy znani są z tego, że luksusów sobie nie odmawiają. Lubią ucztować ponad miarę, chociaż do podtrzymania funkcji życiowych wystarczy jeść mniej, co wychodzi nawet na zdrowie. Lubią jeździć mercedesami, chociaż najgrubszy nawet biskup zmieści się do seicento (w razie potrzeby, gdy brzuch wielgachny, da się wymontować przedni fotel pasażera). Można też przemieszczać się komunikacją publiczną. Księża także lubią mieszkać luksusowo, w rezydencjach, chociaż wystarczyłoby skromne mieszkanko w bloku, byle mieć dach nad głową.

To samo zjawisko dotyczy seksu. Można, jak wspomniałem „po bożemu”, a można z kulturą i z fantazją. Twierdzę, że w tym drugim przypadku zdrowsze dzieci się urodzą. A przynajmniej będą miały szczęśliwe dzieciństwo. Bo seks jest urokliwy i piękny.

No i WRESZCIE…

…niespodziewanie i przewrotnie – poczciwy, UROKLIWY SEKSIK ZEMŚCIŁ SIĘ SRODZE I OKRUTNIE na swoim prześladowcy, czyli Kościele Katolickim, kompletnie go kompromitując.

Wierzę, że stało się to za Zrządzeniem Bożym. Oto nastąpił wzrost świadomości społecznej, czego chyba zawsze Bóg od nas ludzi oczekiwał, stwarzając Człowieka na obraz i podobieństwo swoje. W dodatku nastąpiło usprawnienie przepływu informacji. Naraz wszystkie, przez pokolenia skrywane, odrażające praktyki świątobliwych duchownych, zaczynają masowo wychodzić na światło dzienne. Poszkodowani przestali się wstydzić i oficjalnie wskazują palcami swoich świętoszkowatych oprawców. Okazuje się, że duchowni wyznania rzymsko-katolickiego mają swoją ponurą fizyczność. Z założenia żyjący w celibacie, są mimo wszystko bardzo aktywni seksualnie. Tyle, że są oni „seksualni inaczej”. Przerażająca wręcz jest skala, także międzynarodowa, tego zjawiska!

Toteż niejeden ksiądz dobrodziej teraz ma problem. Sam musi iść do spowiedzi i po rozgrzeszenie. Ale tym razem spowiednikiem już nie będzie koleś po fachu, drugi wielebny, tak samo jak on obłudny, bo też udający niewinną cnotkę. Tym razem spowiednikiem będzie zupełnie cywilny PROKURATOR. A potem, zupełnie cywilny SĘDZIA od spraw karnych, zada pokutę. A tą pokutą bynajmniej nie będzie paciorek do odklepania…

Coś drgnęło! Postawmy w tej sytuacji niewygodne, ale logiczne pytania:

– Co warta jest cała nauka etyki chrześcijańskiej głoszona przez tak zdemoralizowany Kościół Katolicki? Może inne kościoły chrześcijańskie czynią to lepiej, bardziej przekonująco i uczciwie?

– Jak rozumieć miłość bliźniego, w świetle patologicznych kontaktów fizycznych?

– Czy taki kościół, o takim morale, jest właściwym łącznikiem z Bogiem?

– Czy wreszcie tak skompromitowany kościół, w ogóle powinien dalej istnieć?

– Czy nie czas na współczesną światłą Reformację?

Ostatnie pytania:

–  Czy abdykacja Benedykta XVI była bez przyczyny...?

–  Czy śmierć arcybiskupa Józefa Wesołowskiego była naturalna...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz